Dziennikarz Doremus Jessup z przerażeniem stwierdza, ile osób popiera populistycznego kandydata na prezydenta, Buzza Windripa. Windrip obiecuje szybkie zakończenie kryzysu gospodarczego, oferuje obywatelom świadczenia finansowe i zabezpieczenia socjalne oraz przysięga, że uczyni z Ameryki potęgę, której cały świat będzie się bać. Jego program wyborczy to mikstura najgorszych obietnic z reżimów skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych. Prezydent ma mieć niemal nieograniczone uprawnienia, a wszelka opozycja musi być stanowczo tłumiona. Doremus jest przekonany, że ten polityk wprowadzi w kraju dyktaturę. Na jego ostrzeżenia wszyscy jednak odpowiadają tym samym kojącym zdaniem: U nas to się nie może stać. Niedługo po wyborach okazuje się, jak bardzo się mylili. Windrip zdobywa siłą kontrolę nad Kongresem i Najwyższym Sądem i przy pomocy terroru zaczyna przemieniać Stany Zjednoczone w reżim totalitarny. Czy w ogóle da się jeszcze powstrzymać nadejście dyktatury? A jeśli tak, to jakim kosztem? Powieść U nas to się nie może stać (1935) powstała w czasie, gdy Amerykanie z niepokojem obserwowali wzrost dyktatur w Europie, a część intelektualnych elit w obawie zadawała sobie pytanie, czy nie grozi też ustanowienie reżimu totalitarnego w Stanach Zjednoczonych. Sinclair Lewis opowiada w niej przestrogę o kruchości demokracji i przedstawia przerażająco ponadczasowy obraz tego, jak niewiele potrzeba, by liberalna demokracja przemieniła się w tyranię.