Nazywaj mnie po prostu Pan O. Bo TWOJA rozkosz to moja supermoc. Wywołać u kobiety uczucie boskości - to jest istota wszystkiego, a jeśli facet tego nie potrafi, to niech diabli wezmą jego sypialnię. Mówię o ekstazie, przy której palce na stopach się krzywią, która odbiera dech i zmusza kobietę do chwytania prześcieradła. Takiej, jaką za każdym razem jej zapewniam. Zakładam, że to czyni mnie superbohaterem przyjemności, a moją misją jest zawsze wypełnić powierzone zadanie. Pewnie, mam obsesję na punkcie dawania, ale podejdź bliżej, a znajdziesz też mężczyznę o zmysłowym wyglądzie, świetnej pracy, dowcipie ostrym jak brzytwa i sercu ze złota. Tak, życie jest fajne... A potem tracę rezon, gdy pewna kobieta prosi mnie, żebym nauczył ją wszystkiego o zdobywaniu mężczyzn. Jedyny problem? To siostra mojego najlepszego przyjaciela, ale jest zbyt kusząca, bym jej się oparł - zwłaszcza gdy odkrywam, że słodka, seksowna Harper ma też niegrzeczny umysł i chce to dobrze wykorzystać. Co mogłoby pójść nie tak, jeśli dam kobiecie, za którą skrycie tęsknię, lekcje uwodzenia bez zobowiązań? Nikt się o tym nie dowie, nawet jeśli wyślemy sobie kilka sprośnych sextów. Dobrze, może kilkaset. Albo jeśli zamek w jej sukience się zaciśnie. Nie o to chodzi! Albo gdy w pociągu spojrzy na mnie tymi pieprzonymi oczami. Problem w tym, że im więcej nocy z nią spędzam w łóżku, tym więcej dni chcę z nią spędzać poza nim. I po raz pierwszy w życiu nie myślę tylko o tym, jak doprowadzić kobietę do krzyku rozkoszy - myślę o tym, jak zatrzymać ją w ramionach na długo. Wygląda na to, że prawdziwe przygody Pana Orgazmu dopiero się zaczynają....