Strašidlo zvané horsemanship díl 2 - Svět horsemanů (czeski)
Popis produktu
Książka „Duch zwany horsemanship” część 2, ukazuje się z podtytułem Świat horsemanów. Wspomnienia, informacje, historyczne konteksty, autorskie teksty poszczególnych horsemanów, korespondencja i 595 autentycznych fotografii. Nic podobnego nikomu dotąd nie udało się zebrać w całość. Na okładce książki przeczytasz: Widzimy to jak jakiś film, w którym graliśmy. Rola wprawdzie mała, ale taka, jakiej już nigdy nie zagramy. Dziś normalnie nie można zapukać gdzieś na ranczo i powiedzieć: Cześć, nazywamy się Bára i Václav, będziemy u was mieszkać trzy tygodnie i chcemy trenować z wami. Ku zdumieniu, wówczas każdy z horsemanów, których zaskoczyliśmy, witał nas serdecznie. To nie było udawane. Może nasza widoczna chęć poznawania, odkrywania nowych i kolejnych technik, to nieustanne fotografowanie każdej głupstewki, nagrywanie i zadawanie ciągle tych samych pytań o najdrobniejsze szczegóły nas zbliżało. Nie wiem. Wysyłano nas dalej, zapoznawano nas z kolejnymi ludźmi i jakoś samo się to potoczyło. Ku zdziwieniu, co roku znów się na nas cieszyli. Na ostatnim roczniku Californios byliśmy w społeczności tak rozpoznawalni, że z głośników w pewnym momencie padło: Uwaga, ludzie, przybyła Barb i jej ekipa. Spotykamy się wszyscy po zakończeniu przy stoisku po prawej stronie obok wejścia. Z czasem przestało nas dziwić, że ludzie, których widzieliśmy po raz pierwszy, już o nas wszystko wiedzieli i sami przyszli nas pozdrowić. Niesamowity czas. Dopiero po latach dotarło do nas, że ktoś tam na górze musiał nas bardzo, bardzo lubić. Byliśmy we właściwym miejscu o właściwym czasie. Prawie wszyscy horsemani jeszcze żyli, mieli ochotę i chęć spotykać się. Imprezy typu Californios, Fiesta czy po prostu weekendowe spotkania gdzieś na ranczach były pełne jeźdźców, ich rodzin, przyjaciół i wszechobecnych dzieci uczących się lasowania. Po kilku latach nastąpił dziwny zwrot i wyraźnie czuć było, jak wszystko powoli znika i odchodzi. Może na to też wpłynęła pogoda. W Kalifornii i okolicach zabrakło wody. Przestała rosnąć trawa, zniknęły strumyki i potoki, a ze wzgórz Sierra Nevady zniknęły śniegi. Potem przestało padać w Teksasie. Kiedy po jakimś czasie ruszyliśmy do Montany w oczekiwaniu zielonych równin, Montana też była sucha. Zaczęło to być smutne. Ludzie się wyprowadzali, starzy horsemani stopniowo umierali i nikt po nich nie przejmował schedy. Prawda, niektórzy faceci z następującego pokolenia, którzy deklarowali się jako kontynuatorzy pracy Toma Dorrance'a i Raya Hunta, mają dziś lepszy sprzęt, lepsze konie, lepsze ubrania, niesamowity marketing, książki, DVD i pieniądze. Gdy chwile przeanalizujesz ich pracę, uświadomisz sobie, że zazwyczaj brakuje im jednej zasadniczej rzeczy - wyczucia do konia. I dlatego dziś dziękujemy Bogu, że mogliśmy być tam te piętnaście lat, że mogliśmy zajrzeć kawałek za kurtynę, że mieliśmy okazję choć trochę posmakować tej prawdziwej jedności między koniem a człowiekiem, o której mówił Tom Dorrance. Czasem zastanawiamy się, czy ta ogromna ilość pracy, czasu i pieniędzy, które temu poświęciliśmy, była tego warta. Potem jednak, jak zawsze, uświadamiamy sobie, że jeśli nasze szalone starania pomogły choć jednej osobie i wszystkim jej koniom, to było warto. Poza tym, choć nie jesteśmy do końca pewni, mamy nadzieję, że te piętnaście lat w towarzystwie najlepszych horsemanów świata trochę pomogło także nam. Howgh.
Kup razem
- Mogłoby Cię również zainteresować
- Inne książki autora
- Inne pozycje wydawcy
- Ostatnio obejrzane
Podobní autoři
Księga odwiedzin
Współpraca hurtowa
Jeśli macie Państwo interesujący asortyment, prosimy o kontakt z naszym działem handlowym. Oferujemy atrakcyjne warunki, szybkie płatności i długoletnią współpracę.
hurtownie@megaksiazki.pl