Streszczenie Jaki związek mają koncentrat pomidorowy, tuńczyk, soja i mięso wieprzowe? Obecnie te produkty stały się towarami - liczy się nie ich jakość, lecz zdolność generowania zysków dla międzynarodowych korporacji-łakomczuchów. W tej globalnej grze przegrywamy my wszyscy i planeta, na której żyjemy.

Plądrowanie przyrody, bezsensowne przewożenie żywności na tysiące kilometrów, źle opłacani, cierpiący pracownicy, najczęściej uchodźcy, rozkład lokalnych społeczności i zanieczyszczanie gleby oraz wody - tak można podsumować rzeczywistość przemysłu, który teoretycznie powstał po to, by nas nakarmić. W rzeczywistości jednak jakość jedzenia spada, a rosną jedynie zyski właścicieli kilku firm. Włoski dziennikarz Stefano Liberti przez wiele lat podróżował po całym świecie, śledząc funkcjonowanie globalnego rynku - długi czas spędził wśród migrantów na trasie między Afryką a Europą, pisał i kręcił reportaże o uchodźcach, drobnych rolnikach tracących ziemię i środki do życia, ostatnio wrócił do Włoch i poświęcił książkę skutkom kryzysu klimatycznego.

"Władcy żywności" nie są lekturą przyjemną, chociaż Liberti pokazuje też pozytywne przykłady - na przykład gospodarstwa, gdzie stara się trzymać świnie tak, by mogły się poruszać na zewnątrz i prowadzić godne życie, czy niestrudzonych aktywistów walczących z Goliatami. Jednocześnie zastanawia się, czy konsumenci są gotowi zapłacić więcej za „szczęśliwe mięso”. Czy zamożne społeczeństwo zechce się ograniczyć, gdy swoje problemy wyeksportowało gdzie indziej. Być może tak - kiedy te problemy zaczną wracać do domu. Zamożniejsi Europejczycy dziś chętnie kupują na targach rolnych, ale to właśnie oni na początku przenieśli produkcję do krajów, gdzie praca jest tańsza i nie zwraca się uwagi na konsekwencje ekologiczne. Dużą rolę w przemyśle spożywczym, jak i w wielu innych sektorach, odgrywa dziś Chiny. Na całym świecie jednak proces jest podobny: mali rolnicy nie mają możliwości przeciwstawić się wielkim firmom. Liberti mówi - za chwilę zabraknie nam przestrzeni. Korporacjom-łakomczuchom to nie robi różnicy.