Czy tajemnicze ścieżki mogą biec także wzdłuż rzeki? Z pewnością tak, choć prawdopodobnie nikt tam jeszcze nie szukał. Bądźmy więc pierwsi i wyruszmy nie tylko lądem, lecz także rzeką Morawą po krainie zwanej Slovácko. Dopiero w ciemnych konturach dostrzeżemy pod powierzchnią rzeki pozostałości kościoła na spytihněvskim grodzisku, pochłoniętego wieki temu przez nurt rzeki. W pobliżu Jarošova pas dymu unoszący się z roślinności zwróci naszą uwagę na wieś prahistorycznych łowców mamutów. Stąd popłyniemy aż do wałów Veligradu-Starego Miasta, gdzie archeolodzy odkryli najpiękniejsze złote i srebrne klejnoty. Od wodnej twierdzy (Uherské) Hradiště dalsza droga ku Ostrohu i Veselí nad Moravou nie będzie już bezpieczna, gdyż przed oddziałami dzikich Bočkajowców, kuruców czy osmańskich Turków na szybkich koniach nie ma ucieczki. Losowym może się jednak stać także przedział pociągu, jeśli naprzeciw nas usiądzie sławny rabuś i morderca Lecián. Dlatego wolimy usiąść obok wojewody Jana Klimeša i Jaroslava Haška, którzy wyruszają ku bałkańskiej przygodzie. A kto wie, może przeżyjemy też wielką miłość, może jednak szczęśliwszą niż miłość modelki Mánesa, Verunky Čudovej, do hrabiego z zamku w Bílovicach, albo "galánečky z Ježova", w której zakochał się pisarz Vojtěch Rozner. Gdy pokonamy Morawską Saharę, w Kyjovie wznieśmy toast kielichem wina z urzędnikiem pocztowym Petrem Bezruchem, który zanotuje w notatniku, że „zawsze wesoło bywało w Kyjovie, zawsze wesoło w Kyjovie będzie!” Co jednak dotyczy nie tylko Kyjova, lecz całego słováckiego Dolňácka.